Walka o miejsca pracy w krakowskiej hucie ArcelorMittal Poland
14 grudnia przed siedzibą ArcelorMittal Poland w Nowej Hucie protestowali związkowcy i ich rodziny, które tłumnie przyszli pod bramy kombinatu w Nowej Hucie. Protest dotyczył decyzji AMP dotyczących redukcji. Tym razem chodzi o postój baterii koksowniczej i obietnicę przerzucenia pracowników do innych zakładów oraz zwolnień w spółce ArcelorMittal Tubular Products, specjalizującej się w produkcji rur. Przed budynkiem dyrekcji krakowskiego oddziału spółki zgromadzili się członkowie wszystkich związków zawodowych i ich rodziny, dla których zamknięcie części zakładów to utrata pracy i źródła dochodów. Co prawda dyrekcja firmy twierdzi, że takie decyzje wymusza sytuacja rynkowa i cykl produkcji, ale dla związkowców to powód do zmartwień, tym bardziej, że nauczeni doświadczeniem z V wielkim piecem, wygaszonym zaraz po kapitalnym remoncie, nie wierzą już w żadne obietnice pracodawcy.
Nie wierzą, że przestój koksowni będzie tymczasowy, że spółka ArcelorMittal Tubular Products Kraków ma zostać zamknięta, a produkcja przeniesiona do Czech, uważają już za całkowity skandal! – To oznacza, że Polska straci ważnego producenta rur, który dostarczał swoje produkty do wielu branż i sektorów gospodarki – mówili manifestanci w trakcie czwartkowej manifestacji.
– Takie decyzje ograniczają rolę naszych zakładów w całej polskiej gospodarce, skoro rezygnujemy z produkcji u siebie i decydujemy się sprowadzać rury z zagranicy – mówił Andrzej Karol, przewodniczący Rady Krajowej Sekcji Hutnictwa NSZZ „Solidarność” uczestniczący w krakowskim proteście. – Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek transformacji, w której nie będzie występowała stal. Tymczasem właśnie Europa robi wszystko, by produkcja stali w krajach europejskich się nie opłacała i by wypchnąć ją poza nasz kontynent, tak, jakby to cokolwiek rozwiązywało w ekologii w skali globalnej. Pytanie podstawowe brzmi tylko, czy będą tą stal produkować polscy i europejscy pracownicy, czy będziemy stal importować z Indii lub z Chin? Dlatego dzisiejsze działania AMP traktuję, jako realizację przyjętego przez władze europejskie założenia, że stali nie będzie się produkować w Europie. By tak się stało, by zlikwidować produkcję stali w naszym kraju i innych krajach europejskich, już dzisiaj się zapowiada ile ma wynosić cena tony CO2. O ile pierwotnie była mowa o 80 – 100 euro za tonę, to już się zapowiada, że cena dojdzie do 400 euro za tonę! I to jest główna przyczyna tego, że producenci nie chcą ponowić tak wysokich kosztów i likwidują produkcję!
Podobną opinię miał Tomasz Zaborowski, przewodniczący Regionu Małopolskiego NSZZ „Solidarność”, który uczestniczył w proteście hutników i zwracał uwagę, że związki zawodowe negocjują z rządem obniżki cen energii dla tzw. przemysłów energochłonnych, jakim m.in. jest hutnictwo, a jednak mimo to co jakiś czas pracodawcy ulegają presji „ekologów” i nadal ograniczają produkcję uderzając w podstawy bytu hutników.
Właśnie ten brak zaufania związkowców do pracodawcy powtarzał się jako główny wątek kolejnych wystąpień przedstawicieli wszystkich związków zawodowych działających w krakowskim kombinacie. Przywoływano przykłady, że członkowie europejskich władz koncernu w trakcie rozmów nawet nie wiedzieli, że firma ma taką spółkę, a co dopiero świadomość tego, że za decyzją o jej likwidacji stoją tragedie życiowe setek i tysięcy rodzin w Polsce. – Dlatego w dzisiejszym proteście uczestniczą nie tylko przedstawiciele wszystkich związków zawodowych hutnictwa działających w Krakowie, ale także z zakładów w Dąbrowie Górniczej i innych miastach w kraju, gdzie ArcelorMittal Poland ma swoje oddziały, bo każdego z nas może dotknąć takie postępowanie pracodawcy, jak stało się to obecnie w Krakowie – mówił Roman Wątkowski, przewodniczący zakładowej organizacji związkowej NSZZ „Solidarność” w krakowskim kombinacie AMP.
Protestujący przemaszerowali spod budynku dyrekcji na skrzyżowanie przed dawnym centrum administracyjnych huty, by społeczność Krakowa odczuła i uświadomiła sobie w pełni skutki decyzji AMP wobec pracowników, a następnie wróciła pod budynek dyrekcji. Rozwiązując manifestacje, podkreślano, że nadal działa międzyzwiązkowy komitet protestacyjny, który w każdej chwili może wezwać pracowników do kolejnych akcji protestacyjnych, zarówno w Krakowie, jak i przed innymi siedzibami pracodawcy.
A. Z.